Podobno picie trunków innych niż wino nie przystoi kobiecie. A co
dopiero mówić o wychylaniu kufla za kuflem piwa lub wlewaniu w
siebie wódki prosto z butelki, do momentu, w którym człowiek ledwo
jest w stanie ustać na nogach. Niewiasta, która dopuszcza się
takich rzeczy naraża się na pełne pogardy spojrzenia oraz kąśliwe
uwagi, rzucane przez istoty obu płci i wszystkich ras, niezależnie
od ich pochodzenia czy statusu społecznego. Po prostu, kobieta
musiała być trzeźwa i tyle. Co poradzić. Dlatego Arisha coraz
częściej upijała się już nie jako ona, tylko on.
Udawanie mężczyzny nie było dla niej specjalnie trudne. Odkąd
uciekła z domu i zmuszona była radzić sobie sama coraz częściej
zdarzało jej się nie dojadać oraz wdawać w bójki z wszelkimi
nieprzyjemnymi typami. Schudła, nabrała mięśni, a niezbyt duży
biust dało się bez problemu ukryć pod luźną, skórzaną kurtką.
Twarz, którą coraz częściej zdobiły siniaki zdobyte w wyniku
karczemnych bitew również wychudła i mogła należeć równie
dobrze do kobiety, jak i do młodzieńca o delikatnej urodzie.
Zresztą, kto w zadymionych, portowych tawernach zwróciłby uwagę
akurat na to. Wystarczyło ubrać luźne, męskie spodnie, ciężkie
buty, zbyt dużą koszulę... i można było z czystym sumieniem
oddawać się radosnemu piciu. Jedynym minusem było tylko to, że
przed biciem mężczyzny nikt nie miał oporów, tak więc znacznie
łatwiej było zarobić cios w nos, nawet za krzywe spojrzenie. Ale
panna Vanderrie lubiła się bić, więc ochoczo wdawała się we
wszelakie karczmienne bijatyki, niejednokrotnie spuszczając panom
potężny łomot.
Jednak tego wieczoru postanowiła być kobietą. Założyła jedyną,
posiadaną przez siebie sukienkę – sięgającą połowy uda,
prostą, na cienkich ramiączkach. Uszyta z czarnego płótna,
sprawiała że jej i tak szczupłe ciało wyglądało jeszcze
bardziej chudo niż zwykle. Głęboki dekolt eksponował biust, a
szczególnie różę wytatuowaną u góry lewej piersi. Na nogi
wciągnęła ulubione, ciężkie, wiązane buty. Włosy rozpuściła,
przeczesała kościanym grzebykiem, wtarła w nie nieco ulubionego
olejku o zapachu tulipanów. Wydała na nie kiedyś majątek, ale cóż
miała poradzić na to, że nie mogła się oprzeć aromatowi
ulubionych kwiatów.
Tulipany kojarzyły jej się z domem. Z pełnym kwiatów ogródkiem
przy dworze ojca, wiosną rozkwitającym tysiącem kolorów,
wszystkimi odcieniami czerwieni, żółci, fioletu. Wąską, żwirową
dróżkę pomiędzy klombami, miękką trawę, jasne kamienie i szum
strumyka, przepływającego prosto przez ogród. Ławeczkę, na
której siadała słuchając śpiewu kwiatów i szkicując coś
węgielkiem w notesie, który dostała od taty na piąte urodziny. A
potem w ich idealnym życiu pojawiła się ta wiedźma.
I zniszczyła wszystkie tulipany.
Pojedyncza łza spłynęła mimo woli po policzku dziewczyny.
Pamiętała doskonale widok sterczących jak kikuty łodyżek,
podeptanych liści, smutnych, martwych kwiatków. Razem z roślinkami
umarła wtedy tamta Ari, delikatna, niewinna dziewczynka, mająca
wszystko czego dusza zapragnie. Owszem, wiedźma już wcześniej
robiła wszystko, aby ją psychicznie zniszczyć. Ale dopiero wtedy
się udało. Dzień po piętnastych urodzinach.
Przymknęła oczy, starając się wyrzucić wspomnienia z pamięci,
po czym otworzyła je, aby znowu spojrzeć w lustro. Wyglądała już
prawie idealnie. Jeszcze tylko lekkie podkreślenie oczu czarnym
węgielkiem... I mogła ruszać do karczmy.
Było ciepło, wręcz gorąco. Mimo, że słońce chyliło się ku
zachodowi, z nieba nadal sączył się nieznośny żar, tym gorszy,
że nawet wiatr nie miał chyba ochoty wiać. Powietrze było
nieznośne, letni zaduch mieszał się z zapachem pomyj, wylewanych
przez gospodynie przez otwarte szeroko okna prosto na bruk. Pod
nogami, po nagrzanej, kamienistej drodze pałętały się zwierzaki i
dzieci, pogrążone w jakiejś zabawie, polegającej na bezsensownej
bieganinie. Karczmy kusiły zapachem piwa i przynajmniej namiastką
chłodu, jaki dawały zimne mury. Ari weszła do jednej z tych
mniejszych i niezbyt zatłoczonych o tej porze karczm.
Oberża „Pod Tłustym Wieprzkiem” była jednym z ulubionych miejsc
niezbyt bogatych mieszczan. Oferowała całkiem przyzwoite piwo w
cenach, za które w innym miejscu dostawało się najwyżej parszywe
popłuczyny, niezdatne zupełnie do picia. Trudno było tu co prawda
szukać alkoholi z wyższej półki, jak wina czy rumy, jednak nikt
ze stałych bywalców się tym zbytnio nie przejmował. Braki w
ofercie alkoholi rekompensowała znakomita i tania kuchnia,
szczególnie bogaty wybór mięs, doskonałych na zagryzkę do
każdego z dostępnych trunków. Choć to akurat interesowało
dziewczynę w mniejszym stopniu. Ostatnio nie miała zbyt dużego
apetytu – szczerze mówiąc, nie jadła praktycznie nic. Tylko
piła. W różnych ilościach, ale prawie zawsze zbyt dużych.
Tym razem też miała w planach upicie się. W końcu była nie lada
okazja – urodziny jej ukochanego taty.
Ari podeszła do szynkwasu, przysiadła na jednym ze stołków obok
wcale niebrzydkiego, wysokiego blondyna i położyła na ladzie dwie
monety. Uśmiechnęła się przyjaźnie do tęgiej oberżystki
ubranej w nieco zbyt opiętą suknię i fartuch, zakładając jedną
smukłą nóżkę na drugą, tak, aby sukienka podwinęła się
odpowiednio wysoko, zwracając uwagę sąsiada na jej wdzięki.
- Piwo dwa razy, dla mnie i dla tego pana. - puściła oczko do
mężczyzny, na co ten wyszczerzył do niej zęby w szerokim
uśmiechu. Sądząc po rozbieganych oczach, sam nie wiedział na co
patrzeć najpierw – odsłonięte zalotnie udo, niezbyt duże, ale
kształtne piersi czy oczy.
- Dzięki, piękna! - blondyn uśmiechnął się szeroko do
dziewczyny, eksponując rządek umiarkowanie białych, ale za to
całkiem równych i przede wszystkim kompletnych zębów. - Czyżby
jakaś konkretna okazja?
- Brak okazji. - Ari uśmiechnęła się ponownie ciepło do
karczmarki, gdy przed nią i mężczyzną pojawiły się kufle. Upiła
łyk spienionego napoju. Przyjemne, gorzkie zimno rozlało się po
jej żołądku. Posłała zalotny uśmiech do nowego towarzysza.
- Nie wyglądasz na tutejszą. Skąd jesteś? Jak się nazywasz? -
mężczyzna przysunął się bliżej razem z krzesłem. Bił od niego
dość mocny zapach potu i sporych ilości wypitego alkoholu.
- Jestem Raisa. Z Valliafire.
- Valliafire? Gdzie to jest?
- Dalej niż myślisz. - dziewczyna zaśmiała się. Nie miała
pojęcia gdzie i czy w ogóle istnieje takie miejsce jak Valliafire.
Kojarzyła je z książki, którą czytała w dzieciństwie. Jej
rozmówca na szczęście nie wyglądał na szczególnie oczytanego,
więc mogła bez większych obaw użyć właśnie tej nazwy. - A ty?
Nazywasz się jakoś?
- Mów mi Drake.
- Miło mi, Drake. - puściła mu zalotnie oczko. Wydawał się być
wniebowzięty.
- Jesteś najpiękniejszą dziewczyną jaką kiedykolwiek w życiu
widziałem...
Dwa i pół kufla później dłoń Drake'a znajdowała się na talii
Ari, a jego twarz w niebezpiecznie bliskiej odległości od jej
twarzy. Patrzył jej w oczy, miał zamglony wzrok i coraz większe
problemy z zachowaniem równowagi, co wskazywało na to, że już
wcześniej musiał spożyć znaczne ilości alkoholu. Dziewczyna nie
była zresztą w lepszym stanie.
- Raiso... - wybełkotał, wydając z siebie przy tym nieznośnie
dużą ilość oparów alkoholowych. Mówił jednak całkiem
wyraźnie, co jak na ten stan było niezłym wyczynem. - Czy ja ci
się... khem... podobam? Czy chciałabyś... czy chciałabyś zostać
moją kobietą?
A więc zaczęły się już "te" tematy. Ari roześmiała
się. Spotkała na swej drodze już zbyt wielu mężczyzn tego typu,
żeby jeden kolejny miał zrobić na niej wrażenie. Kilka piw w karczmie i już - wspólne planowanie przyszłości. Przyszła tutaj tylko aby upić się w jakimkolwiek towarzystwie, a nie w celu znalezienia drugiej połówki. Dlatego zdecydowała się nawet nie odpowiadać. Zamiast tego dopiła
swoje piwo, co poskutkowało mocnym szumem w głowie i mdłościami.
Mężczyzna przyjrzał jej się, na tyle uważnie, na ile pozwalał
jego stan.
- Odpowiedz. - złapał ją za ramiona i zacisnął dłonie nieco za
mocno. Potrząsnął drobnym ciałem. - Chcesz być moja, czy nie?
- Na mnie... Na mnie już chyba pora. - ostrożnie odsunęła się
od mężczyzny, wyswabadzając się z uchwytu. Ten ostatni łyk to
był kiepski pomysł - czuła się teraz wyjątkowo źle.
- Nigdzie nie pójdziesz! Zostaniesz tutaj ze mną! - mężczyzna
ponownie wyciągnął ręce, aby chwycić Ari za ramiona. Ta
odepchnęła go lekko, i korzystając z tego, że to wystarczyło aby
pozbawić mocno pijanego faceta równowagi, wstała chwiejnie ze
stołka, ruszając w kierunku wyjścia. Ludzie nie patrzyli w ich
stronę, zajęci swoimi sprawami, karczmarka zniknęła po coś na
zapleczu.
Zerknęła jeszcze raz w stronę mężczyzny. Ten, odzyskawszy
równowagę, właśnie również podnosił się ze swojego stolika.
To oznaczało, że trzeba jak najszybciej się oddalić.
Przyspieszyła kroku na tyle, na ile mogła...
- Wracaj tu, suko! - usłyszała za swoimi plecami. I w porę się
obejrzała.
W jej stronę leciał masywny, ciężki kufel... W ostatniej chwili
zrobiła niezbyt zgrabny unik, pozwalając ciężkiemu naczyniu
przelecieć nad nią i zatrzymać się na kimś zupełnie innym.
Instynkt samozachowawczy podpowiedział jedno - trzeba stąd jak
najszybciej uciekać. Pośpiesznie udała się do drzwi, prowadzących
do wyjścia z budynku. Już tylko parę stopni dzieliło ją od
pustej ulicy, a potem bezpiecznego domu, łóżka i...
Nawet nie zauważyła kiedy ziemia usunęła jej się spod nóg.
Potem już tylko przejmujący ból w lewej nodze, ciemność przed
oczami, ledwo słyszalny męski głos. I cisza.
No... Tym razem trochę więcej. I takiej objętości postaram się trzymać. Byłam z tego tekstu bardziej zadowolona świeżo po napisaniu niż teraz, ale wolę dodać zanim wpadnę w pułapkę kasowania i pisania od nowa, jak mam w tej chwili z innymi (w zasadzie ważniejszymi) rzeczami. I tak już go przepisywałam. Poza tym, raczej nie będę nic wrzucać w święta ani w okresie poświątecznym - więc małe przesunięcie z soboty na czwartek chyba nie jest aż taką złą decyzją.
To na koniec - dziękuję z góry każdemu kto zajrzy, przeczyta i zostawi komentarz. Każdemu cichemu czytelnikowi też. Pozdrawiam was ciepło!
No... Tym razem trochę więcej. I takiej objętości postaram się trzymać. Byłam z tego tekstu bardziej zadowolona świeżo po napisaniu niż teraz, ale wolę dodać zanim wpadnę w pułapkę kasowania i pisania od nowa, jak mam w tej chwili z innymi (w zasadzie ważniejszymi) rzeczami. I tak już go przepisywałam. Poza tym, raczej nie będę nic wrzucać w święta ani w okresie poświątecznym - więc małe przesunięcie z soboty na czwartek chyba nie jest aż taką złą decyzją.
To na koniec - dziękuję z góry każdemu kto zajrzy, przeczyta i zostawi komentarz. Każdemu cichemu czytelnikowi też. Pozdrawiam was ciepło!
Swój drugi komentarz zacznę od niemalże tego samego, na czym skończyłam swój poprzedni pod prologiem. Twój styl jest obłędny. Ten pierwszy akapit o trunkach i kobiecie mnie urzekł. Rzadko mam tak, że jakiś fragment tekstu podoba mi się mocno. Ten z pewnością do takich należy :)
OdpowiedzUsuńCzy Arisha, to ta sama dziewczyna co w prologu? Wydaje mi się, że tak. Jednak uciekła z domu, tak jak przypuszczałam. Zaintrygowało mnie to, że dziewczyna zaczęła udawać mężczyznę. Cóż z pewnością o wiele lepiej było jej tak sobie radzić z sytuacją w jakiej się znalazła.
Ari mnie trochę zawiodła w tym rozdziale. Myślałam, że jest inteligentną dziewczyną i nie bez powodu kusi obcego jej mężczyznę. Natomiast kiedy Drake zareagował tak, jak zapewne zareagowałby każdy mężczyzna, ta go spławiła. Wydaje mi się, że przez to wpakowała się w kłopoty. Nie mogę przeboleć jednak tego, że przerwałaś ten rozdział w najciekawszym momencie. W takim układzie już nie mogę doczekać się następnego :)
Cieszę się, że już w pierwszym rozdziale nawiązałaś do tytułu swojego bloga. Jestem jedną z tych osób, która lubi wyraźnie widzieć nawiązania, więc masz za to u mnie ogromnego plusa :)
Mogłabyś rozważyć dodanie na swojego bloga gadżetu z obserwatorami? To taka mała a bardzo przydatna rzecz :) Chętnie bym z niej już skorzystała.
Skoro już tu jestem to pozwolę zostawić sobie w spamie małe co nieco. Mam nadzieję, że nie będziesz miała nic przeciw :)
Pozdrawiam ciepło :)
Odpowiem tutaj na oba komentarze, żeby już nie siać zamętu :)
UsuńStrasznie się cieszę, że podoba ci się mój styl, naprawdę. Ostatnio zaczynałam coraz bardziej wątpić w to, że w ogóle umiem jeszcze pisać, więc takie słowa naprawdę dodają mi motywacji i przekonują, że jednak coś tam jeszcze mi wychodzi :)
Jeśli chodzi o prologi, to ja mam z nimi różnie - bardzo często nie piszę ich wcale. Generalnie wyznaję zasadę, że jeśli nie mam pomysłu na sensowny prolog, to nie wymyślam go na siłę, tylko jadę od razu z treścią. Tutaj akurat zdania praktycznie same mi się ułożyły, może po części dlatego że z początku planowałam zacząć od zupełnie innej strony, dlatego jest.
A teraz przejdźmy do drugiego komentarza...
Tak, Arisha to ta sama dziewczyna co w prologu, tylko kilka lat później. Czyli właściwie nie do końca ta sama, bo trochę zdążyła się przez ten czas zmienić... No, nieważne. Mogę tylko powiedzieć, że ja też jej zachowania wcale nie pochwalam, Drake'a nie potępiam i nie zamierzam robić z niego czarnego charakteru (ale pojawi się jeszcze, i to już niedługo!).
Co do nawiązania do tytułu - zawsze mam z nim największy problem. Nie lubię takich wziętych znikąd, które zdają się nie mieć nic wspólnego z treścią, nie lubię za długich i po angielsku. No dobra, te ostatnie jeszcze są okej, jeśli akcja dzieje się w kraju anglojęzycznym i wszystkie nazwy własne są w tym języku. Wtedy to ma sens. Za to lubię wszelkie nawiązania. Stąd właśnie wyszło jak wyszło, cieszę się, że się podoba :)
Obserwatorów oczywiście dodam, po prostu nie byłam pewna czy jest taka potrzeba. Ale skoro widzę, że jest, to jak najbardziej!
Do małego co nieco w spamie zerknęłam. Postaram się nadrobić całość jak najszybciej by być na bieżąco. Opis mnie mocno zachęcił, szczególnie ta mieszanka gatunków! :)
Również gorąco pozdrawiam!
Ari
Cześć. :) Wreszcie przybywam z komentarzem, na swoja obronę mam jedynie to, że po prostu mam lenia i zaległości na wszystkich blogach, które odwiedzam lub mam zamiar. Walczę z tym uparcie, bo to tak nieładnie! Wracając jednak do rzeczy...
OdpowiedzUsuńHa! Kobiecie nie przystoi pić? A to dobre. :D
Pannę Vanderrie zdążyłam już polubić, chociaż tak naprawdę jeszcze jej nie znamy do końca, a wszystko jest jeszcze przed nami. Silna, niezależna kobita. Chyba troszkę się pogubiłam i potrzebuję wyjaśnienia. Akcja opowiadania dzieje się w naszych czasach czy w tych dalszych? Z pierwszego akapitu i o karczmach miałam przez cały czas wrażenie, że znajdujemy się w dość dawnych czasach, a potem jeszcze to przebieranie się w mężczyznę... Cóż, nie żeby teraz było kobietom jakoś specjalnie się w faceta wcielić, ale mimo wszystko... Rozumiesz co mam na myśli? :)
Ach, Drake ty skurczybyku. Jestem prawie pewna, że on jeszcze namąci. A może to on jest tym mężczyzną z końca rozdziału? :) Liczę, że główna bohaterka sobie poradzi i nie da się wykorzystać pierwszemu lepszemu, bo to przyszło mi pierwsze do głowy...
Cóż pozostaje mi teraz pożyczyć tylko weny na pisanie oraz czasu!
Wesołych świąt.
Pozdrawiam,
Ice Queen.
Jak widać u mnie ostatnio też się robią zaległości, więc doskonale rozumiem :) To są te dalsze czasy, nasze dopiero się pojawią. Rozdział współczesny miał być już "dawno", ale święta mnie trochę (mocno) spowolniły. Drake się jeszcze pojawi i to już (mam nadzieję) niedługo!
UsuńDziękuję za komentarz! Każdy, niezależnie od tego kiedy się pojawi daje mi ogromną motywację do pisania :)
Aha, i obiecuję zajrzeć do ciebie jak najszybciej.
Pozdrawiam!
Ari
Cześć ;>
OdpowiedzUsuńElfy? krasnoludy? Świat pełen magii? Jestem w domu.
Pozwól, że ocenię tu również prolog. Dziewczyna ucieka z domu, bo macocha źle ją traktuje. Z komentarzy wyczytałam, że rzecz działa się kilka lat wcześniej. Ile dokładnie czasu minęło? Zaciekawił mnie wstęp, głównie ten fragment o fantastycznym świecie. Ładnie opisałaś karczmę, gwar w niej panujący. Co takiego robiła macocha, że dziewczyna uciekła?
Powyższy rozdział niewiele wyjaśnia. Dziewczyna robi z siebie faceta. W sumie nie dziwie się jej. Bycie kobietą w takim miejscu jest zapewne bardzo niebezpieczne. Łatwo to zauważyć przy spotkani Ari z Drake. Dziewczyna wpakowała sie w niemałe kłopoty. Co się z nią działo przez te kilka lat? Jak sobie radziła? Co jej się stało po wyjściu z karczmy?
Sama bohaterka jest intrygująca. Z jednej strony pewna siebie, radzi sobie samodzielnie, udało jej się przeżyć taki szmat czasu bez żadnej pomocy. Jednak z drugiej jest nieodpowiedzialna. Pije do oporu. Co jak wspomniałaś, nie przystoi damie. Być może, jeszcze jakby była z kimś, kogo zna, to można by było przymknąć oko. Tutaj mamy sytuacje, gdy przysiada sie do obcego mężczyzny. Chyba nie można zrobić nic bardziej bezmyślnego. Jaki miała cel w tym, by go poderwać? Wydaje mi się, że facet zareagował jak najbardziej prawidłowo, w końcu jak się komuś daje wyraźne sygnały, a potem nagle daje kosza, to można sie zdenerwować. Jaka ona jest naprawdę? Muszę poznać ją bardziej.
Bardzo podobają mi sie Twoje opisy. Są swobodne, proste. Czekam na ciąg dalszy historii Ari.
Pozdrawiam!
swiat-zza-muru.blogspot.com
Dziękuję za komentarz! Cieszę się, że udało mi się cię zainteresować :) Większość wyjaśnień i odpowiedzi na wymienione przez ciebie pytanie pojawi się, myślę że już niedługo (o ile coś mnie znowu nie spowolni). Mam nadzieję, że nie zrazi cię mocno fakt, że to opowiadanie jest właściwie w połowie fantasy, a w połowie... Sama zobaczysz czym :)
UsuńJeszcze raz dziękuję, że przeczytałaś i zostawiłaś swoją opinię!
Pozdrawiam ciepło!
Ari
Jejciu przepraszam, że tak późno tutaj zaglądam, ale czasu zbyt wiele ostatnio nie mam. W każdym razie znalazłam dzisiaj chwilę, więc wpadłam nadrobić rozdział.
OdpowiedzUsuńAri niestety tak nam się tutaj rozpija. Rozumiem, że można wypić z dwa piwa, ale nie upijać się do takiego stanu, że ledwo na nogach się trzyma i to dość często. A obierając sobie pierwszego lepszego zalotnika, który potem nie myśli już trzeźwo może wpaść w kłopoty. Tym razem miała trochę szczęścia, że uniknęła kufla rzuconego przez Drake'a, ale następnym razem może już tak nie być. Z resztą nie wiemy, co się z nią teraz dzieje, bo straciła przytomność. Słyszała męski głos. Albo to ten zalotnik, albo może ktoś, kto zechce jej pomóc?
Współczuję dziewczynie z powodu tego jak traktowała ją macocha :( Mimo wszystko ucieczka z domu i topienie smutków w alkoholu na niewiele się zda. Ta "wiedźma" niszczyła ją psychicznie i ojciec tego nie zauważał, ale to jednak nie było dobrym rozwiązaniem tak po prostu odejść. W tamtej chwili może wydało się to doskonałym pomysłem, ale Ari jeszcze zatęskni za ojcem tak bardzo, że jednak postanowi wrócić. Tak przynajmniej zakładam xD
Rozdział bardzo ciekawy i oczywiście końcówka pozostawia pewien niedosyt. Czekam niecierpliwie na rozdział 2 :D
Pozdrawiam Lex May
Nominowałam Cię do LBA. Link do posta: http://mrok-fanfic.blogspot.com/2016/04/liebster-blog-award-nominacja-2.html
UsuńMam nadzieję, że bierzesz w nim udział xD
Rozumiem doskonale brak czasu, dlatego cieszę się z komentarza niezależnie od tego kiedy się pojawi :) Nie chcę za wiele zdradzać, bo jak już wspominałam wcześniej - większości będzie można się dowiedzieć już niedługo (chyba, że będę mieć znowu poślizg). I tak opóźniony Rozdział 2 postaram się wrzucić jak najszybciej. A co do LBA - wezmę chętnie udział, tylko najpierw zajmę się zaległościami xD
UsuńPozdrawiam gorąco!
Ari
Uwielbiam tę dziewczynę! Dlaczego? Za oryginalność, za bycie trochę męską, a przy tym także kobiecą. A może też za to, że daje radę przywalić facetowi i walczyć o swoje;D Poza tym uwielbiam babki, które przebierają się za mężczyzn, żeby uzyskać z tego jakieś korzyści dla siebie. Nie wiem czy oglądałaś "Ona to on". Kocham<3 Ale wracając do tematu. Bardzo przyjemnie czytało mi się ten rozdział. Przez tekst "szłam" z wielką ciekawością i zastanawiałam się, czy jako kobieta jednak się nawali czy nie. No bo skoro chodzi do tej karczmy i jako dziewczyna i jako chłopak i w obu tych sytuacjach pije, to o co się przebiera? To mnie najbardziej ciekawi;D Aż przeniosę się zaraz do prologu (ale już raczej nie zdążę skomentować), żeby zobaczyć czy tam są jakieś odpowiedzi. Jakoś tak od dup*y strony zaczęłam to czytanie xD
OdpowiedzUsuńW każdym razie świetny był ten rozdział! ;)
Życzę ci dużo weny i zapraszam też do siebie: sila-jest-we-mnie.blogspot.com
Pozdrawiam! ;*
Dziękuję, że przeczytałaś! Cieszę się, że główna bohaterka przypadła ci do gustu. "Ona to on" nie oglądałam, ale dopiszę do mojej listy "do obejrzenia" :D Mam nadzieję, że następne rozdziały będą ci się również podobać :D
UsuńA, zajrzę do ciebie również, obiecuję!
Pozdrawiam również!
Ari